Witaj w Puchłach, wiosce zagubionej w gminie Narew, w dzikim sercu powiatu hajnowskiego, gdzie ziemia pachnie mchem, a wiatr niesie szepty sprzed wieków. To tu, w cieniu prastarych lip, czeka Parafia Prawosławna Opieki Matki Bożej – miejsce, które zdaje się być wyrwanym z kart starej legendy. Wyobraź sobie mrok XV wieku: las szumi złowrogo, a nagle na starej lipie rozbłyska cudowna ikona Matki Bożej Opiekuńczej, otulona tajemniczym światłem. Chłop, który ją ujrzał, padł na kolana, a wieść o cudzie rozeszła się jak pożar, ściągając do Puchłów tłumy – od bosonogich pielgrzymów po ciekawskich szlachciców.
Na wzgórzu góruje cerkiew, wzniesiona w latach 1913–1918 – drewniana bestia o pięciu cebulastych kopułach, które w słońcu wyglądają jak korony zapomnianych carów. Jej rusko-bizantyjska sylwetka zdaje się drgać na granicy jawy i snu, a w środku? Polichromie Włodzimierza Wasilewicza tańczą na ścianach, jakby ożyły pod pędzlem czarodzieja. W centrum jaśnieje cudowna ikona – mówią, że raz w roku, w noc święta Opieki, jej oczy błyszczą żywiej, a wiatr wokół cerkwi milknie. Obok wciąż rośnie lipowy potomek tej pierwszej, świętej – miejscowi przysięgają, że słychać w niej cichy śpiew, jeśli przystawisz ucho o zmroku.
Puchły skrywają więcej tajemnic. Cmentarz za murem z 1873 roku wygląda jak scenografia do gotyckiej opowieści – w grobowcu spoczywa ks. Grzegorz Sosnowski i jego Leoniła, para, która podobno znała sekrety dawnych rytuałów. Niedaleko, w Socach, czeka kapliczka św. Eliasza – maleńka, omszała, jakby zbudowana przez leśne duchy. Kiedyś Puchły były ostoją mądrości: szkoły cerkiewne uczyły tu pisma, a biblioteka skrywała tysiące tomów, w tym podobno zakazane księgi o podlaskich wiedźmach i cudach.
Wioska kusi też Krainą Otwartych Okiennic – domy z rzeźbionymi, kolorowymi ramami wyglądają, jakby uciekły z ilustracji do bajki. Przy cerkwi strzegą porządku 15 dębowych olbrzymów i dwie lipy – pomniki przyrody, które zdają się szeptać o dawnych paktach z naturą. Rusz na Szlak Bociani albo „Drzewo i Sacrum” – możesz natknąć się na bociana, który zna drogę do ukrytego skarbu, albo usłyszeć, jak Narew nuci pieśń o zatopionej wiosce.
Puchły to nie przystanek – to zagadka owinięta w mgłę i modlitwę. Przyjedź, a może odkryjesz, dlaczego tutejsze lipy nigdy nie przestają opowiadać swoich historii. To Podlasie w najczystszej, najbardziej hipnotyzującej formie – miejsce, gdzie czas gubi drogę, a dusza znajduje dom!